Plac zabaw ważniejszy, niż wieża widokowa. Stryszawa, Beskidzki Raj

Wstęp

Jako że tegoroczne wakacje spędzaliśmy w Zawoi, skorzystam z okazji i pokażę Wam w postach kilka fajnych miejsc jakie warto tam odwiedzić. 

O samej Zawoi może też coś wrzucę, ale póki co skupię się na innym temacie. Obiekty Hotelu Beskidzki Raj (bo to o nich będzie mowa), znajdują się w miejscowości Stryszawa, położonej między Suchą Beskidzką i Zawoją. W skład kompleksu wchodzi przede wszystkim hotel oraz to, co nas bardziej interesuje, czyli wieża widokowa, plac zabaw i mini zoo. 

Podobno (gdzieś to wyczytałem) jest to najwyżej położony hotel w Polsce.



Wieża widokowa

Zanim przejdę do meritum, to muszę się troszkę pożalić na trasę jaką trzeba pokonać, aby się tam dostać. Droga jest kręta i bardzo stroma, no ale w sumie to czego innego mogłem się spodziewać, jadąc tak wysoko. Po wdrapaniu się samochodem na górę, najbardziej rzuca się w oczy wieża widokowa. Oczywiście, zależy komu się rzuca w oczy, bo dzieci jej nie zauważyły i poleciały od razu na plac zabaw. 

Plac zabaw skromny, ale ciekawy i do tego z tyrolką. Po kilkunastu minutach szaleństw zatargaliśmy dzieciaki pod wieżę. Wstęp bodajże 3 zł za osobę. Trzeba mieć odliczone, bo wejścia strzeże automat z kołowrotkiem wpuszczający pojedynczo ludzi. Jest sporo miejsca, więc da radę wejść z małym dzieckiem na rękach. Potem standard, schody, schody i jeszcze raz schody. Na górze cudne widoki i wrzaski syna, który nie był zadowolony, że musiał opuścić plac zabaw i wyjść na wieżę:) 

Podsumowując wieżę tą i wszystkie inne: dzieci do 3 lat niekoniecznie będą zadowolone, natomiast rodzice i starsze dzieci na pewno tak.

Mini-zoo

O placu zabaw nie mam co się rozpisywać, choć szkoda, że nie mam go nawet na zdjęciach. Dodam tylko krótkie info o okolicy, która jest zadbana i zagospodarowana fontannami, mostkami oraz ławeczkami i stolikami. 

Teraz Mini-zoo. Obiekt raczej skromny, ogrodzony, a wejścia, o dziwo pilnuje podobny automat z kołowrotkiem co na wieży. Coś pisało o karmie dla zwierząt, ale nie było kogo zapytać o szczegóły. Dodatkowo była informacja, że wejście na własną odpowiedzialność, czy coś takiego, więc woleliśmy nie wchodzić do środka bez opieki. Tym bardziej, że większość innych osób, głaskała zwierzątka przez ogrodzenie, więc zrobiliśmy to samo. Co prawda, był zamontowany tzw. elektryczny pastuch, ale jedne chłopczyk mówił, że prawie nic nie poczuł jak dotknął:) 

Nie wiem, czy zawsze, czy tylko wtedy trafiliśmy na brak obsługi, ale wydaje mi się, że w takich miejscach ktoś powinien pilnować. Mini-zoo zawsze przyciąga i sprawia radość naszym dzieciom.













Komentarze

Popularne posty